W ukryciu

To co się wczoraj wydarzyło cała lawina pomyj która na mnie spłynęła tylko i wyłącznie za ochrone kruchego życia moich dzieci złamała mnie jako człowieka................Jeden czlowiek a realnie się go boję wczoraj ujawnił swoją całą diabelska twarz.Ja naprwadę nie mam sił .Moja mała kochana córeczka szuka wsparcia u kuratora a ja wiem że żaden kurator nie podejmie się nieść nam i jej pomoc.Wiem jaką siłę ma ludzkie słowo zwłaszcza złe i kłamliwe.Wiem już po wczorajszym dniu wiem że jej ojczym jest złym człowiekiem.Wiem jaki jest dwulicowy ,wiem jak umie manipulować,jak umie grać na uczuciach jest bezwzględny a ja tylko chce chronić swoje dzieci ale w oczach kuratora jestem zazdrosna i wywieram presje na dziecko !Ile czasu będę czekać na sprawiedliwość ?Ile czasu będę poniżana ,obmawiana ja i moje dzieci zanim sprawiedliwosci stanie się zadość?Do czego posunie się rodzina ex aby osiągnąć jakiś tam wymyślony cel?To ja mam mu dać spokój to ja mam się od niego odczepić a  to ja wciąż dowiaduje sie o nowych kochankach o miłosnych podbojach i to w trakcie trwania małżeństwa!To ja wciąz otrzymuje szkalujące sms nawet w środku nocy!Ale to ja jestem ta zła ........ta najgorsza.
Zajrzałeś tutaj więc pozwól ,że Cię przywitam :

"Przez krzyż - do Nieba"

 



Chciałbyś poznać grzesznika to  zapraszam serdecznie

Moje miejsce



Twoja miłość jest słońcem,
które sprawia że żyję.





transparent

ile razy doznajemy szoku widząc kogoś fajnego wyględnego a potem okazuje się że ten ktoś ma coś za sobą albo jakiś deficyt??Szok !Niedowierzanie!Pukanie w czoło!Czasem śmiech!
1) Patrzę na siebie w lusterku .Względnie ładna jestem :))nawet pokochałam swój potargany pomimo najpiękniejszego ułożenia łeb  .Jak się dodatkowo umaluje to stwierdzam że całkiem niezła laska ze mnie.
Nie mam na czole wyryte że przeszłam ciężką chorobę .Że lata walczyłam o normalność.Nie mam na nosie napisane że mój organizm jest wycieńczony ,że nie mam odporności że każde leczenie muszę konsultować z lekarzem prowadzącym i dodatkowo robić niektóre badania.Dentyście nie chce mi się tłumaczyć czemu mam białe dziąsła ,skąd tak ogromna anemia ,i przesuszona makabrycznie skóra.Ona i tak wie.,.,,,,
2) Jarek ma prawie 30 na karku na głowie burze słomkowych pięknych włosów ,wiecznie uśmiechnięty nawet w niepogodę.....Nikt nie wie że te  włosy które budzą tyle zachwytu kryją dwie ogromne dziury po wylewie .Nikt nie ma bladego pojęcia że Jarek uśmiechem odwraca uwagę od tego że ma niesprawną rękę i nogę...
Jarek pięknie tańczy .Ale kilka lat temu na nowo uczył się chodzić..... ale to nie wizytówka na plecach!
3) Jadzia kobieta którą gdyby wsadzić na słońce to by je przyćmiła.Wszędzie jej pełno ,lekka nadwaga dodaje jej atrakcyjności.Oczy święcą niezwykłym blaskiem w dzień i w nocy.Okaz zdrowia na pierwszy rzut oka.Ale Jadzia nie biega z brzuchem na wierzchu ..... a ten brzuch jest pocięty wzdłuż  i wszerz ,zszywany i klamrowany ..... na dziś po 8 operacjach podtrzymywany jest specjalnym gorsetem.

U dentysty ostatnio była Pani .... poinformowała ze jest po chemii .Wszyscy  w gabinecie zdziwieni bo Pani miała włosy i rzęsy i brwi i całkiem ładne paznokcie.


Żeby być łysym nie trzeba chorować na raka,żeby złapać anemię nie trzeba się głodzić ......Ile takich osób z "kartoteką' mijamy każdego dnia na swojej drodze??Duuuuuuuużo .... nauczyłam się ich identyfikować w końcu jestem jedną z nich.....bez transparentu przemierzam życie.....szczęśliwe życie


konfrontacja

21 luty godz.09:00- pierwsza kontrolna wizyta u dentysty w celu ustalenia trybu i sposobu  leczenia zębów.Bez bólu i jakichkolwiek dolegliwości.
21 luty godz: 12:00 - ekstrakcja zęba ,bezbolesna ,szybka .
22 luty godz.10:00 - niesamowity ból po usunięciu zęba
22 luty godz. 18 : 00 -ekspresowa rewizyta w gabinecie .Diagnoza poekstrakcyjne powikłanie po usunięciu zęba - Suchy zębodół.Blada i spocona ledwo utrzymuje się w fotelu.Płukanie ,czyszczenie ,i po jakiś 20 minutach leczniczy opatrunek .
Na odchodne recepta na Dalacin .
23 luty - zaczynam delikatnie odczuwać  skutki uboczne po Dalacinie .
24 luty do 28 luty - ból szczęki nie do opisania , Zaburzenia żołądkowo-jelitowe: nudności, bóle brzucha, biegunka , osłabienie , gorączka,krwotoki z nosa ,rozsadza mi wątrobę i nerki.Wyjałowiony organizm szwankuje na całego.
29 lutego cała jama ustna jest opuchnięta na podniebieniu tworzą się wrzody a w kącikach ust tzw .zajady.Masakra
01.03. Na dłoniach pojawia się " wężowa wylinka " czyli skóra złazi z palcy w ogromnych ilościach na brzuchu pojawia się wysypka.Odstawiam antybiotyk chociaż mam jeszcze 4 tabletki do wybrania.Dołącza się do zestawu ból serca z drętwieniem ręki.

Trzeba się urodzić pod szczęśliwa gwiazdą żeby  dostąpić zaszczytu iż po zwykłym usunięciu zęba występują takie komplikacje.Myślałam że już jestem gotowa na leczenie zębów.Myślałam że mój organizm ju doszedł do siebie .Myślałam że da sobie radę.Pomyliłam się kolejny raz musiałam uświadomić sobie swoją słabość i nikłość stanąć oko w oko z ułomnością mojego organizmu. 

10 miesięcy ( od maja 2011 roku ) jestem zaleczona,
od jesieni ( odkąd poznałam mechanizm nawrotu depresji ) nie przyjmuje leków ,
od 17 stycznia 1012 roku  jestem zupełnie zdrowa ,

Ale to wciąż za mało by twardo stanąć na nogi....



końcówka

Hmmmm w marcu zaczęłam blogową karierę i chyba w marcu ją zakończę.Tyle razy próbowałam zerwać z tym "nałogiem" i jakoś nie wychodziło ale teraz czuje się gotowa.Mam drugiego bloga do którego zaglądam raz na miesiąc bez zobowiązań i to mi wystarcza.W ogóle muszę porobić porządek z wirtualnym światem.Przez te 4 lata poznałam blogowiska od podszewki.Tła rozmiary adresy IP,trolle.Nic nie jest tajemnicą.Są blogi które na długo ze mną zostaną.Ich właściciele to osoby o wysokiej kulturze ,szczere nie zmanierowane przez wirtualny świat i jego brutalizm.Udział w blogowym życiu to część mojego jestestwa.Nie da się go ani wymazać gumką myszką ,ani wyczyścić szlifierką ,ani wyciąć nożyczkami.Blog kradnie mi czas.Bezcenny czas.Zamiast szyć ,malować, dekorować butelki wpadam w czarną czeluść.Może jeszcze kiedyś jeszcze wrócę bo mam mnóstwo pasji ... decoupage,szycie,książki ,hospicjum,kuchnia i może zechce coś o tym powiedzieć.Ale to kiedyś tam ..... na dziś mówię sobie STOP.Odchodzę spokojna i wyciszona,nikogo nie skrzywdziłam większość Was gdzieś mam w mailach,GG,na innych profilach.


więc walizki spakowane żegnam się z Wami słodkim walizkowym tortem.


Msza o uzdrowienie - dzień 4

czwarty dzień po Mszy... Nic nie wraca nie ma lęku oswajam siebie ... nie znam się .... lekkość umysłu łatwość spojrzenia...i ten świeży powiew gdzieś nad głową.Nie ma planowania nie ma chorych wręcz przewidywań każdego kroku.Czuje się dziwnie,trochę jak królik a raczej ptaszek doświadczalny.Można mnie zamknąć w klatce na 30 dni jak kanarka.30 dni tyle sobie dałam a raczej swojej chorobie na odrodzenie się tynku na moim ciele i duszy.Teraz radość była by przedwczesna.... spokojnie i powoli muszę oswoić ten stan.Przypomniałam sobie o modlitwie codziennej.Tak jak kilkanaście lat temu.Usypianie synka to najlepszy moment na rozmowę z Najwyższym.A jak zasnę w trakcie usypiania synka to w nocy jak tylko się przebudzę zaczynam Aniele Boży Stróżu Mój....
Na mszy za miesiąc też będę choćby nie wiem co... jasność powróciła w moje myśli.... uśmiech powoduje ból kącików ust i jest mi pięknie...

Msza o uzdrowienie


Pierwszy dzień po mszy...poszłam na nią bez oczekiwań ,bez żądań.Sama od kilku lat chora i walcząca nie liczyłam na nic a na pewno nie w tak ekspresowym tempie.
Już w trakcie modlitwy w której ksiądz przyzywał Ducha Świętego o przybycie i prosił Jezusa o leczenie konkretnych schorzeń i miejsc wymieniając to co mnie dopadło zamknęłam oczy na chwilę odpłynęłam ,poszybowałam nie wiem gdzie .....gdy je po kilku chwilach otworzyłam w kościele nic się nie zmieniło a jednak wszystko się rozjaśniło.I żarówki w ogromnych żyrandolach ,i powietrze .... wszystko pojaśniało.Potem dwukrotnie moje ciało przeszył lodowaty dreszcz....
Po powrocie do domu  poszłam spać.Szybko jakbym miała stracić jakiś balsam który spłynął na mnie w kościele tak chciałam iść szybko spać żeby mógł się wchłonąć....
A rano po przebudzeniu... ten sam pokój,to samo łóżko ,śnieg tak samo biały za oknem... a jednak nie wiem co nie umiem tego określić ale wszystko jest inne nowe,stare ale czyste ,lekkie....Stan którego nie umiem i nie potrafię za nic określić.Przemierzam w związku z pracą 5 km odcinek marszem i nie odczuwam żadnego zmęczenia.W rękach mam długą listę zakupów dla mamy .... bardzo wymagającej i skąpej osoby.Zawsze przed takimi zakupami odczuwam lek ,dyskomfort niechęć a dziś dzień po mszy ..... nie czuję lęku ,nie czuje ciężaru dźwigając kilkukilogramowe torby...Co się stało??Jak to zrozumieć??Przecież do tej pory krótki dystans z domu do szkoły synka powodował że wracałam słysząc szuranie swoich nóg na chodniku!!Bardzo często niosąc tylko bochenek chleba i drożdżówkę ręce mdlały od ogromu ciężaru!!
Po kilku godzinach oswajania się ze sobą mam nieodparte wrażenie że moja choroba mnie szczelnie i boleśnie otynkowała ,od stóp po czubek głowy.I tak trwałam zamurowana przez kilka lat swojego życia.Owszem zdarzały się momenty że tynk gdzieś się ukruszył z ciała odpadł  a  odsłonięty fragment ciała stęskniony powietrza i słońca chłonął te dary szybko zapalczywie bo wiedział że zaraz za chwilę dosłownie za moment  tynk sam się odrodzi i zabierze życiodajne tchnienie.

Dziś przede wszystkim nie mam lęku przed nawrotem ....moje ręce nogi powieki są lekkie jak motyle...Tynk odpadł....czuje to .... ale wciąż ciężko uwierzyć że to ja doświadczyłam mocy uzdrowienia...



Połaczeni

Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! 
  (Mk 10, 9)

Tyle razy słyszymy te słowa w czasie ślubów.Może jednak w chwili szczęścia ,wśród słabości i zruszeń ,kiedy widzimy młoda parę stojącą przed ołtarzem z uroczystymi minami ,jak na fotografii,złote obrączki na tacy,kwiaty  ,słowa te mogą się wymknąć  naszej uwadze.
Niech nam się nie wydaje że są one nieodzowną częścią ślubu ludzi biegnących do ołtarza  po czerwonym dywanie ,żeby pochwalić się swoją miłością na cały głos ,nawet przez mikrofon.
Właściwie można je sobie stale przypominać,także w czasie pogrzebu żony,męża,rodziców,przyjaciela.
Umiera ktoś bliski ,a nas jeszcze bardziej coś z nim połączyło bo zawsze nieobecni są najbliżej .Ilu ludzi popzrez wspomnienia odnajduje przyjaciela w tym ,kto odszedł.
Bóg nas nieraz łączy z kimś poprzez  śmierć tego ,kto odchodzi od nas z tej ziemi.


ks.Jan Twardowski



Pomóż mi

Przez ostatni post chcialam pokazać ze przeważnie po jakimś ciężkim doświadczeniu następuje coś pozytywnego.i tylko spojrzenie wstecz ,zrobienie rachunku sumienia i dostrzeżenie tych prawidłowości pozwala mądrze i spokojnie patrzeć w przyszłość i pozwala na akceptacje  niekorzystnych zjawisk zachodzących w naszym życiu.
Pomimo że u mnie z dnia na dzień jest coraz gorzej to z pokorą czekam miesiąca maja.Bo to już taka chronol0gia.
Na dziś się boję i to bardzo .Mój lęk wynika z niewiedzy.Przyczyna którą brałam pod uwagę ,której wynikiem jest naganne zachowanie Pana M... wczoraj dosłownie zgasła jak zapałka.Teraz wiem że to coś poważnego ale oczywiście ad samego sprawcy całego zamieszania nie ma szans się cokolwiek dowiedzieć.A ja mając w pamięci jego cholerne zdrady zaczynam się go brzydzić i bać z nieznaną mi dotąd siłą.
A ja dzięki takiemu związkowi sypie się na całego chociaż zapieram się rękoma i nogami aby zachować postawę spionizowaną.Tylko jak tego dokonać jak nawet nie mam sił na  codzienne branie leków !!??Chciała bym mieć koło siebie chociażby największego fajtłapę tylko żeby wetknął mi na siłę leki wtedy kiedy mi jej zbraknie.Bez nich nie jestem w stanie funkcjonować.



:(

Zdecydowałam się na ten związek chociaż od początku był on skazany na klęskę.Powstał On z braku akceptacji,miłości ,wsparcia,potrzeby bycia potrzebnym,chcicy oparcia w kimś.Dziś jest gorzej jak źle.Ale nie mam nawet w myśli rozstania.Jakoś trzeba to ciągnąć .Ciągnąć bo nie ma patologi tylko ta może zdecydować o rozstaniu.Czego mi brak w tym związku?
1)12 latka która skasowała męską część weseliska u ciotecznej siostry.Obtańczyłam wszystkich ,wyszalałam się że do dziś na wspomnienie tego weseliska mam uśmiech na twarzy.Spontaniczność,radość ,możliwość chociaż na chwilkę zapomnienia tego co rujnuje na co dzień .Tzw.zryw chwili.,
2)14 latka która w najbardziej przemyślany i brutalny sposób próbuje sobie odebrać życie.Samotność i potrzeba bycia kochanym i potrzebnym zaprowadziła 14- latkę na skraj załamania.
3) 18 latka która na własnym weselu jest sama i samotna ... ale wystarczy że podrywa się do tańca ze swoim świeżo poślubionym mężczyzną i w oczach pojawiają się ogromne łzy wzruszenia i spokojnej przyszłości rysującej się przed nią.
4) 20-kilkulatka której spokojna przyszłość zaświeciła w oczy i pognała dalej.Odpowiedzialność za siebie i dziecko.Ponoszenie ciężkich konsekwencji wczesnego macierzyństwa i małżeństwa.Zero stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.Dzień i noc skrajna niepewność.Rozchwianie życia  na każdej płaszczyźnie.
5) 25+ Pojawia się On .Za nic nie pasuje do czegokolwiek.Ale jest.Hmm a jak On pięknie mówi.Jeszcze nie ma nic ale On rysuje kolorowe pejzaże przyszłości.Nareszcie kiedyś tam potrzeba bycia kochanym ,akceptowanym spełni się bo przecież On tak pięknie....Ciężar skomplikowanego życia który do tej pory dźwigała samotnie często upadając pod jego naporem teraz będzie mogła sprawiedliwie podzielić...I będzie lżej.

Teraz jest On i ja .JA przy nim nie jestem sobą...zabił moje człowieczeństwo...Po drodze był Robert (*) który uwielbiał żarty ,wystarczyło na siebie spojrzeć i oboje pękaliśmy ze śmiechu,nutella którą jedliśmy ze słoika na czas kto zje więcej i szybciej,szczere do bólu rozmowy kilkugodzinne absolutnie na każdy temat,tarmoszenie za włosy bez fochów,poszukiwania  kiedy nie pojawiłam się na umówionym spotkaniu...
Kolejno Adam...tragedia zbyt szybkiego zaufania.Bardzo krótka znajomość z bardzo długimi konsekwencjami.Z mojej strony sponton z jego do dziś nie wiem i nigdy się nie dowiem.
Kwadratura koła dziś jestem w tym samym miejscu co lata wstecz... za czuły gest ,za ciepłe słowo,za zrozumienie i pogłaskanie po głowie pójdę w ogień...bo serce nie idzie w parze z rozumem....

A On...już tydzień stosuje kary ... nie odzywa się ,nie nawiązuje kontaktu,nie je tego co przygotuje jestem zmęczona i bardzo samotna .... I nawet nie mam z kim potańczyć ...








ZAKUPY

Hmmmm co kobiety lubią najbardziej??Zakupy !!A jakie?No najlepiej jakieś kosmetyki ,ciuszki fiuszki fatałaszki :-).A ja lubię zakupy przez internet .Cisza spokój ,produkt można obejrzeć i sto razy  bez złowieszczej miny sprzedawcy ,i bez obawy ze od jakiegoś zniecierpliwionego gościa oberwie się z łokcia albo słownie.No i właśnie  zrobiłam takie zakupy . Zamówiłam sobie opalarkę ( ale nie ma to nic wspólnego z opalaniem ) ,zszywacz tapicerski i wyrzynarkę .A jaka jestem szczęśliwa.W innym sklepie zamówiłam kolejne serwetki ,papier ryżowy i sreberko w foli ciekawe co z tego wyjdzie.







wyrzynarka







opalarka

migiem

Melduje że jestem i żyję.Kiedyś w niedalekiej przyszłości zatańczę tu częściej.Na razie zajmuje mnie "TO " .Utknęłam między krakami,spękaniami,rozmaitymi serwetkami i zawzięcie i zażarcie przerabiam  poświęcając nauce wszystko co da się przemalować.Wietrząc się z zapachu wikolu i farb w czasie suszenia wałków spisuje...









Nie wiem kiedy książka będzie skończona ,ale już dziś rozpatruje oferty kilku wydawnictw .Zgłębiam wiedzę na temat rodzaju druku ,papieru itp.






Na sylwestra byliśmy na imprezie u brata Pana M... Zgotowali nam Kinder niespodziankę !!!I to taką że gdybym wiedziała kogo zaproszą na imprezę w życiu bym na nią nie pojechała !!!A tak dostałam po nosie i kolejny raz zawiesiłam swoją ufność w ludzi i jeszcze oberwałam  wywalonym fajerwerkiem.Ale trzeba mieć szczęście żeby stać wśród ponad 20 ludzi i zostać trafionym wywalonym fajerwerkiem prosto w nogę.Resztę emocji przemilczę.




Nazwijmy tę pozę na zdjęciu po imieniu kure......ska.Dziecko które ja prezentuje ma ...12 lat.Wniosek przeraża mnie ten świat.To przez tę pannicę i jej mamuśkę zjadłam 90 % swojego zdrowia.






Dziękuje za życzenia i pamięć....


A.D 2011/2012

Najlepsze życzenia na Nowy Rok:

Zdrowia, pokoju, życzliwości,
od Boga wszelkich łask hojności,
od ludzi wyrozumiałości,
dla siebie szczęśliwości!

23.12.2011.cz I

lęk mnie ogarnia.Chyba jak każdego przed tym co nieznane.Powtarzam sobie że nie mam schizmów ,omamów ani niczego podobnego.Jestem sama dzieciaczki poszły w "gości". W garnkach bulgoni bigos ,zupa grzybowa.Krzątam się i słyszę tak wyraźnie bardzo wyraźnie .To jakaś melodia .Nie wiem jaka ani skąd.Najpierw myślałam że słuchawka od domofonu jest źle odłożona wiec ja poprawiłam.Nic z tego coś drżało dalej.Wyłączyłam po kolei telewizor ,garnki i wyciągnęłam  baterie z zegarka.Mam wrażenie jakby telefon dzwonił ale ani nie ten dzwonek ani jego siła.Jak o tym myślę ,jak się zastanawiam to Coś cichnie rozpływa się.jak tylko ja się wyciszam i biorę za swoje  rzeczy to nieświadomie okazuje się że znów ją słyszę.Mam wrażenie że to jakiś kolejny etap wtajemniczenia...



23.12.2011.

Odczuwam to... mocno i  silnie.Zawsze w tym czasie była nerwówka działy się dziwne pospieszne rzeczy,a lęk że z czymś nie zdążę oho był ogromny.Dziś mam już bardzo dużo za sobą i ... czuję to wyraźnie te Opiekę odgórną ... mam wrażenie że sierpniowe wydarzenia nałożyły na mnie jakiś balsam ochronno poślizgowy.Jest pięknie ale ja już patrze w przód na jutro i pojutrze i jestem pełna pozytywnych myśli.Takich świąt za moich małżeńskich czasów jeszcze nie było.Za chwilę będziemy ubierać choinkę.Jutro pójdziemy z córą na pasterkę.Magia w zasięgu ręki.A wczoraj spędziłam z synkiem cudowne popołudnie .Wzruszyłam się i córa nawet stwierdziła że jakoś dziwnie się ostatnio uśmiecham-tak szczerze.Tak ja nie umiem się śmiać tak od sobie... i nigdy na dłużej.A teraz to idzie samo z siebie.


Oni

Jest On i Ona .Czyli Oni.Jedno życie chociaż tor składa się z dwóch szyn.Ona wciąż poszarpana wydarzeniami sprzed kilku dobrych dni wciąż przerabia pytania i zapytajki egzystencjalno -bytowo-sensowe.Czasem się gubi ,czasem nie łapie końca z początkiem i końca z końcem.Jest jedno łóżko wielkie niczym ocean.Ona wtulona w ścianę z prawie bezszelestnym oddechem aby nie spłoszyć myśli.Próbuje rozmawiać ,szuka jakiejś wątłej pajęczej nici porozumienia.Jedno słowo,wyrwane z obłoka,drugie szumne przeleciało po uszach jak pocisk po krzakach....On zaczyna chrapać na drugim brzegu wielkiego łózka....Ona została sama.Oczy wilgotnieją.Wstaje wyciąga farby ,kleje chusteczki i tworzy... do 3 nad ranem toczy dyskusje z najwierniejszym przyjacielem takim co to zawsze i absolutnie wszystko wysłucha-Z samą Sobą.,Nie ma nadziei że On się zmieni,nie ma wiary że kiedyś będzie lepiej,nie ma perspektyw na czuły gest,przytulenie albo otarcie łez.I ta jej wiara że nic się nie zmieni ale że Ona to i tak przetrwa.Kolejnego wieczoru On na Nią też nie czeka..... Ona nie lubi zasypiać w pustym łóżku sama.. . Jemu nie robi to różnicy...Więc kolejną noc Ona spędza wód lakierów farb i chusteczek przy akompaniamencie chrapiącego Jego.Kładzie się jak On ma wstać ,nie zasypia czyta ... brak bliskości powoduje że leciutko dotyka ręką Jego ramienia ,jeszcze delikatniej gładzi to taka namiastka tego za czym się tęskni.Ona jest kruchosilna wie co może wyniknąć z takich braków.Już raz to przerabiała.Jest też mądrzejsza niz 3 a prawie 4 lata temu .Nie rzuci się obcemu gahowi na szyję za pogłaskanie po łbie.Ale co się stanie .... Nie Ona nie jest w stanie przewidzieć co może się stać.Jak jest człowiek bardzo spragniony to i wody z kwiatków się napije....


Ksiazka

U mnie są wszędzie.Jest ich pełno.Kiedy zaczęła się moja przygoda z nimi?Nie mam pojęcia ale na pewno dawno dawno temu.Zapewne trochę mam z taty bo on je uwielbiał każdą treść pochłaniał w mgnienia oku.Pod powiekami mam tez widok starusieńkiej biblioteczki mojej niani która stała w centralnym miejscu w salonie.A w niej "Rajskie  Jabłko" Poli Gojawiczyńskiej ,"Wspomnienie niebieskiego Mundurka" , " Lato leśnych ludzi " Marii Rodziewiczówny ,"Czarne Stopy " i wiele innych.Pamiętam też swoją pierwszą książkę " Cudowna podróż ".Nie wiem skąd ją miałam ,miała starą drewnianą oprawę, czarno białe rysunki i ..... służyła za blok do pierwszych dziecięcych bazgrołów.Uwielbiam druk,zapach farby,uwielbiam przed snem "połknąć " kilka wersów książki.Nie gardzę niczym.Mam i "Spaloną żywcem" i "Spotkamy się kiedyś w moim Raju " ,są "Kwiatki Jana Pawła II " I "Świadectwo " ,jest Phil Bosmans i opracowania lektur.Właśnie jesteśmy w trakcie montażu specjalnych pólek na książki bo 4 półki w regale to o wiele za mało .Bo na jednej polce książki stały dubeltowo albo i potrójnie przez co regał ma wzmacniane plecy żeby się nie rozjechał.Moje dzieci mają półki pełne książek.Są i te dziecięce ze względu na synka i te już poważniejsze dla córy.Dziś zaopatrzyłam się w nowe tytuły."Noelkę " i "o wróbelku Elemelku ".Mam taki swój zwyczaj ,taki osobisty że do każdego prezentu czy to na urodziny czy na Boże narodzenie dorzucam coś do poczytania.




tydzień

Ten tydzień był piękny.Spokojny chociaż szargany nieudolnymi powiewami wiatru .Nie odpoczęłam nie wyspałam się aleeeeeeeee też nie przybyło kolejnych  trosk ,kłopotów.Ubiegła sobota była katastrofalna.Jutro kolejna.Za 7 dni następna - wigilijna.Okna nie umyte ,chałupa nie posprzątana ,zakupy nie zrobione lus blues .... nic na siłę nic na teraz ..... powoli..... To będą inne duchowo święta.... To będą święta tak bo mam dostęp do tej świętości......i umiem z niej czerpać.U mnie przede wszystkim będzie wymiar duchowy bez komercji,bez pośpiechu,bez nastawienia tylko na konsumpcję.Boże Narodzenie -Bóg się rodzi i moje życie też się rodzi nowe w nowym wymiarze chociaż z wieloma starymi dobrodziejstwami.Wigilia zawsze kojarzy mi się z jednością.Nie ważne kim jesteśmy ,jakie mamy poglądy,co nas dobrego lub złego spotkało,nie ważny kolor oczu włosów w ten jeden dzień tak rożni na co dzień  wykonujemy to samo zadanie .... możemy się różnić kształtem stołu,kolorem obrusa, wystrojem na stole ,ilością sianka ,zawartością portfela ale wszyscy w ręku obracamy białe maleństwo ......... w ten dzień nie potrzeba nam wielkich wodzów ,prezydentów ,dyktatorów którzy coś każą ,coś za nas decydują........ wielkie drżenie serc.......... to jeszcze nie wymarzone święta ale już piękne.... tylko zatrzymajmy się i spójrzmy  że są też obok ludzie zupełnie samotni..... miejmy odwagę wyciągnąć do nich swoje "zabiegane " ręce.


Wiedza

Mam ją ogromną ,głębszą niż wszystkie oceany,,,, ciężko mi z nią....... sama siebie dzięki niej wprawiam siebie w osłupienie.Szukam definicji.... czegoś co by mi odpowiedziało na pytanie skąd mi się to wzięło.Nie mam wyższego wykształcenia raptem pomaturalne studium z porządnym zawodem ,nie mam tytułów ani honorów,ot zwykły szarak który w najbardziej pochmurne dni zakłada żółty szalik dla kontrastu.....zatapiam wzrok w sztywnej definicji ....Mądrość w najwęższym znaczeniu to umiejętność podejmowania uzasadnionych decyzji, które w dłuższej perspektywie przynoszą pozytywne rezultaty. W innym ujęciu można powiedzieć, że mądrość to umiejętność praktycznego wykorzystywania posiadanej wiedzy i doświadczenia.W głębszym sensie, często stosowanym w różnych religiach, mądrość oznacza zdolność do działania nacechowanego głębokim, emocjonalnym zaangażowaniem, zwiększającego w długiej perspektywie czasowej nie tylko dobro własne, ale też dobro ogólne. W tym sensie używa się tego terminu w takich zwrotach jak np. mądrość życiowa, czy mądrość rodzicielska.
W obu tych znaczeniach mądrość wymaga nie tylko samej wiedzy, lecz także szeregu predyspozycji psychicznych, ale też duchowych i etycznych, takich jak:
  • umiejętność oceniania spraw z jak najszerszej i możliwie jak najbardziej obiektywnej perspektywy;
  • umiejętność panowania nad własnymi emocjami i popędami;
  • posiadanie sprawnego mechanizmu psychicznego podejmowania decyzji i wielu innych.

Chyba coś mi się rozjaśnia  student aby wykonywać swój zawód musi 5 lat zgłębiać wiedzę  plus minus staże i takie rozmaite a doświadczenie będzie zdobywał na następnym etapie.......Więc jeżeli mądrość to wiedza plus doświadczenie to mój staż na uniwersytecie życia trwa 32 lata .....Kierunki na moim życiowym wydziale?
- cierpienie
-samotność
- choroba
- śmierć 
- przechodzenie etapowo żałoby
- ból 
- strata dziecka
- strata najbliższej osoby 
- niepełnosprawność
- nieuleczalne choroby  dziecka
- lęk
- rozpacz 


Ta nauka to coś pięknego ...





mgnienie

Zamigotał świat tysiącem barw.... przez chwilkę ..... i chociażby na chwilkę... tyle mi wystarczy nie stawiam wielkich wymagań.....cieszę się z tej chwilki darowanej.........




przeznaczenie

Joanna Agacka-Indecka-ur. 18.XII.1964 zm. 10.IV.2010
 1964-6+4 =10 rok odejścia 2010
Ryszard Kaczorowski - ur.26.XI.1919 zm. 10.IV.2010 
1919-1+9=10 rok odejścia 2010  
Bąkowska Ewa - 2.VIII.1962   zm. 10.IV.2010  
1962 -6+2 +2 dzień miesiąca narodzin = 10  rok odejścia 2010
Andrzej Błasik-  ur.11.X.1962 zm. 10.IV.2010
 1962 -6+2+1+1 ( dwie jedynki to suma dni z miesiąca urodzenia ) = 10 rok odejścia 2010
Borowska Anna Maria - ur.20.VIII.1928 zm. 10.IV.2010 
1928 -2+8=10 rok odejścia 2010   
Deptuła Leszek -ur. 25.II.1953 zm. 10.IV.2010 
 1953- 5+3 + 2 =10 rok odejścia 2010   
Gilarski Kazimierz -ur.07.V.1955 -  zm. 10.IV.2010 
1955 -5+5=10 rok odejścia 2010
Gosiewski Przemysław - ur.12.V.1964 zm. 10.IV.2010
1964- 6+4=10 rok odejścia 2010 
Jaruga-Nowacka Izabela ur.23.VIII.1953 zm. 10.IV.2010
1953-5+3+2 =10 rok odejścia 2010  
 Waldemar Milewicz ur.20.VIII.1956 zm. 07.V.2004 
1956 -6-2=4 rok odejścia 2004
 Krzysztof Kamil Baczyński ur.22.01.1921 zm.04.VIII.1944
22-2+2=4 zm.1944
Jan Bytnar ur.06.V.1921 zm 30.03.1943 
5-1=4  
1921- 2+1=3 zm.1943 
Bronisław Geremek ur.06.III.1932 zm. 13.VII.2008 R
6+2=8 
Marek Kotański ur.11.III.1942 zm.19.VIII.2002 R
11-1+1=2
4-2=2
Violetta Villas ur.10.06.1938 zm.05.XII.2011
1938 -8+3=11   
Adam Hanuszkiewicz ur.16.06.1924 zm .04.XII.2011
2+4+6=11




 Od przeznaczenia nie ma ucieczki...... rodzimy się z wyrokiem śmierci...... wszystko jest zaplanowane ........Przeznaczenie jest  siła rządząca życiem człowieka,  

pstryk

To takie fajne kuźwa jak szukanie kwiatu paproci .Gdzieś z daleka widzisz jasną delikatną poświatę myślisz sobie jeszcze trochę krok dwa nie ważne i już będziesz przy źródle jasności .W drodze do niego promieniejesz delikatnie niezauważalnie ,jakieś ciepło zaczyna gościć w sercu....a potem jeb trach i ciemno ..... ktoś zabrał ,zgasił ,zerwał nasz kwiat paproci....Można myśleć dwojako i na dwa sposoby szukać przyczyny tego stanu...... Albo na plus albo na minus.Mnie ktoś właśnie zgasił iskiereczkę.Ale mam ogromną nadzieję że tylko po to aby rozpalić przede mną wielkie ognisko.Innej opcji nie dopuszczam do siebie.A teraz oby chyba najprawdopodobniej do piątku.I albo będzie mrok albo jasność na dłuuuugi czas.Albo ukojenie albo walka.
W piątek (?) mam mieć spotkanie z nowym psychiatrą.Wiecie kto to psychiatra .Waląc po ludzku a nie językiem filozofów to lekarz od głupich od nienormalnych od wariatów.Mając w planach takie spotkanie już czuje się jak człowiek z chorobą psychiczną i urojeniami  oczami wyobraźni widzę psychiatryk.Normalnie i zwyczajnie się boję ...... znów komuś muszę udowodnić że jestem normalna tylko tak to postrzegam.Tłumaczenie psycholożki że faktycznie to życie trochę za mocno mnie pocałowało ,że trochę za mocno mi słońce nad łbem zaświeciło, uświadamianie mi ze te wszystkie doświadczenia z mojego życia  są ogromną dla człowieka traumą jakoś do mnie nie przemawiają.,,,,,,,,








Maleńkie światełko

Jak opętana szukam swojego świetlika.Takiego robaczka z miniaturowym światełkiem na odwłoku.Trudna i niewdzięczna to robota szukać trochę jakby na siłę ,trochę jakby na przekór wszystkim i wszystkiemu tego maleńkiego świetlikowatego blasku.Ale ja muszę inaczej polegnę.Już dostałam łomot.Mój organizm się zbuntował.Porządnie .Jeszcze nigdy nie szwankowało mi to co teraz wysiadło.Nigdy w największych stresach ,w najgłębszych łzach,w największej trzęsiawce,ani pod pływem przedawkowanych leków nie zdarzyło się to co w sobotę.To uświadomiło mi też fakt że jednak to co dzieje się ze mną i w moim życiu wcale do błahych nie należy.Dostałam kopa w dupsko i mam kolejną z zupełnie nowego i nieznanego tematu lekcję do odrobienia.Czekam piątku jedziemy wtedy z moją nastolatką na spotkanie z innymi mamami i pannicami i będziemy się uczyć dekupażu.Taki czas tylko dla mamy i córki.Całe dwie godziny .A  z ta nastolatką to jazda na maksa.A pogubione to.A  niepewne.A za moment istny smok siedmiogłowy.Ech........Tylko muszę znaleźć sobie świetlika żeby mi te nieludzkie mroki życia troszkę rozświetlił.









ślepa

Jestem zmęczona ,bardzo zmęczona.Chociaż tak już było wcześniej nie opanowałam tej sztuki.Powinnam przywyknąć że każdy tydzień gorszego samopoczucia to potem 1 miesiąc do odrobienia.U mnie były  3 tygodnie więc podniosę się gdzieś pod koniec stycznia.I co dzień ten sam schemat 3 kroki zadyszka,4 kroki mokre plecy.Robię minimum z minimum.Ale to i tak ponad moje siły.Śpię na siedzący bo mnie coś dusi,nie mogę wziąć na siebie większego wysiłku bo zaraz serduszko zaczyna kłuć.Ale oby do jutra z rana powinnam być sama ..... może wreszcie chociaż trochę odeśpię ..... w ciszy i spokoju.






ojciec

ŻEBY ZOSTAĆ OJCEM WYSTARCZY MIEĆ JĄDRA .ŻEBY ZOSTAĆ TATĄ TRZEBA MIEĆ JAJA...



koniec i poczatek

Nie ma już nic.... wszystko prysło jak bańka mydlana... kilka lat marzeń planów ogromnej nadziei i wiary..... trzeba zmienić myślenie,oswoić się z nową sytuacją ,przyzwyczaić do psutych rąk i pustego serca..... trzeba spojrzeć prawdzie w oczy...... świat który budowałam ,świat w który wierzyłam wszystko runęło... nie ma rodziny ,domu,stabilizacji nie ma NIC ........ 


sen

Jest godzina 23 mąż stwierdza z wyrzutem i pretensją a nawet z lekkim obrzydzeniem :
-no no 5 godzinek snu i od nowa zapierdol....
hmmm.On śpi 5 godzin snem głębokim ,nawet i atom go nie ruszy.Jak zaśnie o 23 tak obudzi się dopiero o 4 bez przerywania jego fizjologicznej  ciągłości.
On przed snem ma czas napić się gorącej herbaty,ma czas na kąpiel na odprężenie...
Ja chodzę spać o 1 w zasadzie nie chodzę tylko często już padam na mordę.
Ani na herbatę ani na kąpiel nie mam sil ani czasu.Moje siedzenie związane jest z tworzeniem zamówionego pisma.A te  ostatnio do łatwych nie należą... 4 stronicowe akty oskarżenia które wymagają biegłej znajomości kodeksu karnego.Tony dokumentacji której przejrzenie jest niezbędne do prawidłowego sporządzenia skargi do ETPCz.
Ja po trafieniu do "instytucji" jaką jest łóżko nie dostane w prezencie snu głębokiego w którym będę mogła zregenerować siły i odpocząć.Mój sen to czuwanie.Każde głośniejsze poruszenie się dzieci w ich pokojach powoduje że praktycznie stoję na baczność.Ale trudno tak się nie zachowywać jak jedno dziecko lunatykuje a drugie potrafi spać wisząc na łóżku głową w dół.Jak już uda mi się zasnąc troche mocniej to..... 
- ja wychodzę chodź zamknij drzwi ...... słyszę to i czuję szturchanie w rękę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Już się naspałam ... On wychodzi ,On nie śpi ... więc nikt inny też nie powinien spać!!!!!!!!!!

O 6 wstają moje nogi  i wraz z nimi moje ciało o 06:30 otwierają się powieki...... kac po takim spaniu jest nie do opisania.... bo nawet po alkoholowej imprezie nie bolały mnie aż tak kości i w głowie nie miałam pasa startowego dla jambo jetów.



 

Piorun

Diamentową kulą
dostaniesz miedzy oczy
Piorun miliona voltów
nagle do gardła skoczy
Lombard



Mamo ty się ciesz że masz mamę i tatę....Te słowa córy mnie rozwaliły... nie jestem gotowa na podjecie rozmowy na tak trudny temat.A z drugiej strony znów rozwalił mi się z trudem budowany system wartości-własnej wartości.Bo czyżby Oni wszyscy ( matka ,mąż) mieli rację gderając mi non stop że czepiam się nie mając powodu,że moje bóle związane z tym jak mnie traktują to objaw jakiejś nienormalności!!??Chce wierzyć że mam rację walcząc o godne traktowanie mnie przez bliskich,że ma sens upominanie się o swoje prawa i szanowanie mojej osoby przez  bliskich.A może córa ma rację?Może powinnam podkulić ogon schować głowę między kolanami i dać sobą pomiatać wbrew swojej woli okraszając poniżanie skrywanymi łzami??!!





Spod drzwi ci rąbnęli mleko
pies cię rzucił, nikt już nie jest
dobry ani czuły 
Lombard

Dla M.....

Droga Mamo -dziękuję
 Za to że jestem ładną kobietą - bo ty zawsze widziałaś we mnie brzydotę
Za to że umiem kochać-bo ty nigdy nie kochałaś
 Za miłość którą mogę rozdawać- bo ty nigdy mi jej nie ofiarowałaś
Za umiejętność słuchania -bo ty zawsze miałaś zasłonięte uszy
 Za dar mowy- bo ty nigdy nie mówiłaś
 Za cierpliwość której ty nigdy mi nie ofiarowałaś
Za brak oceniania - bo ty zawsze osądzałaś
Za umiejętność przytulania -bo ty zawsze miałaś zamknięte szczelnie ramiona
Za dar patrzenia-bo ty nigdy nie dostrzegałaś nic po za zasłonę swoich powiek
Za uczciwość - której nigdy mi nie pokazałaś 
Za wróble na drucie - których nigdy nie dostrzegałaś
Za jasne słońce - które zawsze ci przeszkadzało
 Za biały puch -który zawsze był ci nie wczas 
DZIĘKUJĘ za milion rzeczy które widzę każdego dnia o których istnieniu nie chciałaś słyszeć... DZIĘKUJĘ za najlepszą szkołę życia pod tytułem" jak  nie zadawać bólu ".




Ogromne zero

Są takie dni kiedy potrzebuje jej "pogłaskania"niczym leku na wszelkie zło.Pomimo że kaleczy mnie zadając ciosy wybitnie długim i ostrym ostrzem lgnę do niej niczym owca na rzeź.
Ona:no teraz możesz szukać pracy w PCK (opieka nad starszym i chorym w domu) 
Ona zawsze mówiła że musiała starym ludziom tyłki podcierać.Teraz mówi że to zapierdol ,niewdzięczna robota i stos innych epitetów.
Ja:mam certyfikat wolontariusza,dla mnie to powołanie ,ksiądz mówi że wolontariusze mają charyzmat.Dla mnie to służba ,nie praca.Nie mam za to wynagrodzenia.Ludzie chorzy są dla mnie oceanem czasem niewdzięcznej ale przepięknej miłości.
Ja nie idę tam na zarobek ,nie idę czerpać profitów tak jak w PCK .Idę dać coś od siebie uśmiech,słowo,gest czasem milczenie bo i ono jest bardzo ważne.
Ja: jestem dumna z siebie .Dumna ze mogłam pogłębić swoją wiedzę ,że mogłam uczestniczyć w magii jaką jest doświadczenie opowieści innych ludzi o tej szczególnej opiece.
Ona MOJA MATKA dla niej mój certyfikat to mogę sobie wziąć do toalety i tyłek wytrzeć.żadnych gratulacji,żadnych słów uznania ,dumy matczynej NIC.
Dla niej jestem ZERO a dla siebie ZERO ALE BARDZO OGROMNE I PIĘKNIE KSZTAŁTNE... .  





Trwam

Mam stracha .. napięłam tę linę mocno bardzo mocno boje się że może trzasnąć w każdej najmniej oczekiwanej chwili.Ból to On paraliżuje mnie od ponad tygodnia.Rozsadza,pozbawia godności i zdrowego rozsądku.Pod ręką muszę mieć dla komfortu psychicznego nurofen w kapsułkach a na najwyższej półce w regale pyszni się tramal w kroplach.Dziennie potrafię pożreć jak rasowy smakosz 5 tabletek nurofenu.Bronię się przed tramalem .Wszystko zależy w jakich okolicznościach dorwie mnie ból.Jeśli mam przy sobie dzieci to stąpając nogami po realnej ziemi duszą przenoszę się w zupełnie inny wymiar ale to zgubne bo w każdej chwili może mi się urwać film.Jeśli dorwie mnie w domu najbezpieczniejszym miejscem jest podłoga w kuchni.Jeśli nie da się siedzieć to można się na niej zwinąć w oczekiwaniu na przetrwanie.Dziś byłam na kolejnym etapie szkolenia dla wolontariuszy i tu były fajerwerki bo jak wśród około 40 osób zapanować nad bólem nie dając nic po sobie poznać?Jak zapanować nad czymś co jest małe niewidoczne a silniejsze niż nie jedno tornado?Jak zamknąć ryj kiedy chce się drzeć w wniebogłosy?Trwam jeszcze dzisiaj zeżarłam tylko dwa nurofeny... ze strachu... że zrobią mi większe spustoszenie niż ból.Boli mnie  żołądek,ściska za mostkiem...... przedawkowałam .......... ale nie mam już sił.......... ani na walkę świadomą ani podświadomą...........



Wstaje

Podnoszę się ,lekko nieporadnie stawiam "pierwsze " kroczki jak małe dziecko które dopiero nabywa tę umiejętność.Po trzech tygodniach "leżenia" zaczynam raczkować .... leki przeciwbólowe wyczyściły mnie kończąc dzieła zniszczenia ....... osłabienie nie pozwala ani na głębszy oddech ani na dłuższy spacer.Bozia znów mnie przetestowała ale już odrobiłam część tej lekcji.Jeśli kiedyś znów upadnę z siła wodospadu muszę sobie na to pozwolić bez lęku...muszę pozwolić sobie utonąć ....... nie ma sensu wyrywanie i wypływanie na powierzchnie na siłe i z lęku że topie się ostatecznie....ta ostateczność jeszcze nie nastała.Dużo zbyt dużo kosztowało mnie wypływanie na powierzchnie ten lęk i te zmarnowane siły........ teraz czas posprzątać pole bitwy..wreszcie umyje sobie głowę ( tak wiem że to nie możliwe żeby nie móc się umyć ale jednak najprawdziwsze),zmyje obrzydliwie odpryśnięty od kilku dni lakier z paznokci..A na obiad zrobię makaron z truskawkami i śmietanka.... ....





i co dalej ????

fazę udowadniania czegokolwiek na blogu mam już dawno dawno za sobą,narzekania też, szukania oficjalnego wsparcia nie to zbyt oczywiste..... pisać też nie mogę ..... było by tylko tak
...................................................................................................................................................................
...................................................................................................................................................................
...................................................................................................................................................................
...................................................................................................................................................................
...................................................................................................................................................................
w dołku nie jestem ale................... kiwam się  nad wielkim dołem................. siedzę nad jego stromym brzegiem...... nie muszę robić żadnego kroku wystarczy głębszy oddech i runę w przepaść.........tak źle nie było od prawie 4 lat................ i te słowa terapeuty które dziś mnie rozje......................................y "JEJ ( CZYT :MOJEJ PRZYPADŁOŚCI )NIE MOŻNA WYLECZYĆ!Z NIĄ CZYLI SIOSTRĄ BLIŹNIACZKA TRZEBA ŻYĆ JUŻ DO KOŃCA SWOICH DNI ....... I KAŻDEGO DNIA NAWET MAJĄC NAJJAŚNIEJSZE I NAJCIEPLEJSZE PROMIENIE SŁOŃCA NAD GŁOWĄ BĘDĘ CZUĆ JEJ LODOWATY ODDECH NA PLECACH............."jest tylko jedno maleńkie ale ........ ja chce być zdrowa ,normalna i chce cieszyć się stabilizacja ............Won Wypierdalać ( przepraszam) zabierać manatki i kurwa w kosmos .......

Stop

Idealne - dla mnie a Ty drogi blogowiczu zatrzymaj się i posłuchaj razem ze mną a usłyszysz bicie mego serca....umęczonego,zrozpaczonego,utrudzonego.....


 





A ja może kiedyś ,za jakiś czas napiszę Wam jak można jednym okiem śmiać się perliście a drugim w tym samym  czasie płakać sięgając dna......
 
 

Na nową drogę

Życzę Wam blogowicze odwagi słońca, które mimo nędzy i ogromu zła tego świata, dzień po dniu wschodzi i obdarza nas blaskiem i ciepłem swych promieni.





Katarzyna Wawrzonowska

TY NIE ROZUMIESZ

Pomimo że stoisz w aurze miłości, którą mnie otaczasz każdego dnia,
Czasem czuję się samotna i wtedy szukam u Ciebie zrozumienia.
Ty mnie nie rozumiesz…
Moich uczuć i moich łez,
Gdy stoję nad przepaścią przerażenia,
Szarpana przez wiatry rozpaczy.
Ty jesteś pełny nadziei,
Nawet w złych czasach oczy Twe płoną wiarą.
Łzy dodają Tobie tylko siły.
Nie wiesz nawet, że można wątpić we wszystko tak jak ja.
Ty mnie nie rozumiesz…
Moich uczuć i moich łez,
Gdy stoję nad przepaścią przerażenia,
Szarpana przez wiatry rozpaczy.
Chcesz tchnąć we mnie pewność, że nasza Moc obudzi świetlaną przyszłość.
Każdy dzień będziesz chciał uczynić niedzielą,
Każdą noc – rajem, ale…
Ty mnie nie rozumiesz…
Moich uczuć i moich łez.
Mimo naszej wielkiej miłości jesteśmy
jak z innych planet.
Spójrz w mą duszę,
Może to zobaczysz.




klik w tytuł posta .Tam poznacie Kasie (*)